Historia pewnej koszulki...
- Krzysztof Sabaciński

- 28 sty 2018
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 11 wrz 2018
Pewnego razu będąc na Śnieżce, wpadłem na pomysł samotnego wyjazdu w Tatry. Był to rok 2008. Patrząc na górskie szczyty, pomyślałem dam radę, będę walczył, będę zdobywał szczyty coraz to wyższe, nigdy się nie poddam, nie zmarnuję żadnej minuty, godziny, dnia ani miesiąc na smutek i zmartwienia. Siedząc tak sobie i rozmyślając o tym wszystkim, do pełni szczęścia brakowało mi jednej, jedynej osoby mianowicie mojej Córki Estery, z którą mógłbym dzielić się moją radością. Wiedząc, że jest to w tym momencie nie możliwe, wpadłem na pomysł koszulki ze zdjęciem, którą będę zabierał na wyprawy. I tak od tego czasu koszulka jest ze mną w najważniejszych momentach mojej przygody z górami, przemierzyła wiele tysięcy kilometrów, była na nie jednym szczycie ogrzewając moje serce. Z upływem lat, koszulka musiała być wymieniana, bo przyciesz, nić nie trwa wiecznie. Pierwsza była czarna, druga biała i przyszedł kolejny moment na nowy model. Lata lecą Córeczka, stała się dorosłą Kobietą, poznała wspaniałego mężczyznę o imieniu Lukas, więc nie pozostaje mi nic innego jak wymienić kolejny raz koszulkę, tym razem na czerwoną ze zdjęciem Estery z Lukasem, którą zamieszałem zabrać na kolejna wyprawę życia Expedition sky is the limit Elbrus - Kazbek 2017 ,ale niespodziewanie dostałe w prezencie jeszcze jedna koszulkę również ze zdjęciem Estery i Lukas od Jurgena i Ineke i to ona była ze
mną na Elbrusie i Kazbeku Ot, taka to historia...











Komentarze